czwartek, 12 lutego 2015

Tusk, 2014



Horror, USA
Scenariusz i Reżyseria: Kevin Smith
Muzyka: Christopher Drake
Zdjęcia: James Laxton









- To będzie taka przytulaśna wersja "Ludzkiej stonogi"- przekonywał Kevin Smith podczas kręcenia horroru (?) „Tusk”. Fani jego twórczości nie powinni czuć się jakoś specjalnie zawiedzeni, jeżeli oczywiście podeszli do niego z odpowiednim dystansem. Nastawiłam się na film głupkowaty i przegadany i w zasadzie taki był. Nie były to teksty na poziomie „Clerks” (wypatruję z ogromną ciekawością III części) ale i tak nie wiało nudą. Szczególnie do mniej więcej połowy filmu, gdy akcja się jeszcze rozkręcała, napięcie naprawdę wzrastało. Ale o tym za chwilę.




Pomysł na zrobienie filmu o nawiedzonym naukowcu (Michael Parks), który jara się morsami po części zrodził się w głowie Smitha po przeczytaniu w internetach nietypowego ogłoszenia. Pewien facet szukał współlokatora i oferował mieszkanie za darmo, pod warunkiem, że nowy lokator będzie przebierał się w ciągu dnia za … morsa.  Swój dziwaczny pomysł uzasadniał tym, iż  spędził pół roku na morzu wyłącznie w towarzystwie morsa, który stał się jego najlepszym przyjacielem. Smith to podłapał, dodał coś od siebie i tak powstał horror-komedia w stylu gore. 




Wallace (Justin Long ) wraz kumplem (Haley Joel Osment już nie  jest takim słodkim chłopcem jak w szóstym zmyśle) są tzw. podcasterami, prowadzą w internetach show, w którym kpią ze wszystkich i wszystkiego. Im większa niedorajda życiowa, tym lepiej. Jedną z nich jest pewien gość z Kanady, Wallace postanawia osobiście go odwiedzić, pech chciał, że chłopak przed przybyciem „dziennikarza” odbiera sobie marny żywot. Egoista:D  Wallece musi znaleźć sobie zatem inny obiekt drwin. Pada na autora ogłoszenia w miejscowym szalecie. Umawiają się. Fan morsów sprawia wrażenie wzbudzającego zaufanie starszego jegomościa z worem fantastycznych przygód na koncie. 


I tu się zaczyna cała zabawa. Podekscytowany Wallace nieświadomie poddaje się eksperymentom szurniętego podróżnika. Słucha morskich opowieści z wielkim zaangażowaniem,. Niestety poranek wita go już w zupełnie innej atmosferze, daleko odbiegającej od ciepłego klimatu i historyjek nad filiżanką tajemniczej i przepysznej herbaty.


Oczywiście nie jest to wybitne kino, ale co z tego ? tu nie chodzi o  szukanie jakiegoś głębszego sensu, który zresztą jak się uprzemy rzecz jasna znajdziemy. Zaletą filmu jest groteskowość, parę głupowatych dialogów, trochę strachu i napięcia. Smith z charakterystycznym  dla siebie humorem przestawił różnice między Kanadyjczykami, a amerykanami, i no i niezłe aktorstwo. Michael Parks zagrał nam na nosie najpierw wzbudzając współczucie by po półgodzinie objawić swe prawdziwe oblicze. Głupkowaty wąsacz Justin Long też był niezły. Irytował jedynie Depp, jego przerysowana postać ekscentrycznego detektywa z żałosnymi testami sprawiała, że zachodziłam w głowę: na cholerę on tam w ogóle jest?  Może przegrał po pijaku  w karty z Cichym Bobem i musiał zrobić z siebie durnia w jakimś jego filmie. Nie śledzę jakoś specjalnie jego współczesnej kariery, zdecydowanie wolę  Gilberta Grappe’a czy Axela Blackmara z Arizoda Dream. Tutaj był kiepski. Bardzo kiepski.

Podsumowując: polecam, ale chyba jednak nie dla każdego, fani głupkowatego, absurdalnego humoru będą zadowoleniu. Będzie też trochę obleśnie, mimo wszystko ja się nieźle bawiłam. Dobry w swoim gatunku jak na fil m nakręcony w zaledwie 3 tygodnie. Dajcie szanse Smithowi.
 6/10

1 komentarz :

  1. Filmu jeszcze nie widziałam, ale już śpieszę z wyjaśnieniami czemu Depp się w tym filmie znalazł (jako jego fanka przecież muszę wiedzieć takie rzeczy ;)). Otóż, w filmie "Tusk" debiutowała aktorsko córka Johnny'ego Lily-Rose Melody Depp. Wydaje mi się, że rólkę jakąś małą tam grała, ale poprosiła tatusia, żeby jej na planie potowarzyszył. Znany tatuś pogadał sobie ze Smithem i tadam. Mamy Johnny'ego Deppa w filmie "Tusk" :)

    Swoją drogą, muszę w końcu ten film obejrzeć :)

    OdpowiedzUsuń