dramat, kryminał USA
Do
polskich kin wszedł "Osierocony Brooklyn" Edwarda Nortona. Jest to
drugi film wyreżyserowany przez mojego ulubionego aktora, pierwszym sprzed
prawie 20 lat był "Zakazany owoc" taka tam komedia romantyczna...nie
wracajmy do tego. Uznaną przez amerykańskich krytyków najlepszą książkę 1999
roku, Nortonowi marzyło się zekranizować od dawna. Poza samą powieścią
zainspirował go też film Spike'a Lee, "Rób co należy" (przepadam). Po
jego obejrzeniu obiecał sobie, że zrobi kiedyś film dotykający rasizmu. Na
szczęście nie jest to tematem przewodnim "Osieroconego Brooklynu". Miał
swoją wizję na przedstawienie książkowej fabuły. Zamienił późne lata 90 na 50,
oddał cudowny klimat tamtych czasów przyprawiając je fantastycznym jazzem.