
Reżyseria: Jan Jakub Kolski
Scenariusz: Jan Jakub Kolski, Krzysztof Majchrzak
dramat, Polska, 2016
Forst, korporacyjny pan i władca pewnego dnia postanawia rzucić to wszystko w cholerę i wyjechać w Bieszczady, czytaj przenieść się do lasu rezygnując z wszelkich "dóbr" współczesnego świata. Nasz bohater, w którego postać wcielił się charyzmatyczny Krzysztof Majchrzak zapomina więc o panienkach, koksie i przepychu. Próbując przetrwać w dziczy buduje ziemiankę i poluje na leśne zwierzęta.
Ale o co chodzi? spojrzeliśmy na siebie z kolegą podczas seansu. I na to pytanie długo nie mogliśmy sobie odpowiedzieć. Nie wiemy co sprawiło, że Forst z "Wilka z Wall Street" postanowił zmienić się w Leśnego Dziada. Dopiero po jakimś czasie twórca filmu wplata w tę dziwaczną historie pewne wskazówki podpowiadające co tak naprawdę przeżywa główny bohater.
Ci, którzy interesują się twórczością Jana Jakuba Kolskiego wiedzą, że stracił dwa lata temu jedyną córkę, a "Las, 4 rano" jest dla niego dziełem do bólu osobistym, rozliczeniowym i terapeutycznym. Nie chciał by ktokolwiek namieszał w jego filmie, dlatego sam go wyprodukował, napisał scenariusz i wyreżyserował. Oczywiście pomijając Majchrzaka, który miał duży wpływ na cały projekt. Kiedy wiemy już, że film ten miał na celu pogodzenie się z traumą po stracie dziecka łatwiej jest nam połączyć pewne wątki. Mamy cierpienie głównego bohatera, nastolatkę Jadzię, która zaprzyjaźnia się z Forstem i łapie więź stricte rodzinną i biblijne wstawki z Hioba (np. Nikt już mnie powtórnie nie ujrzy. Spojrzysz, a już mnie nie będzie"). Nie mniej szkoda, że nie jest to ubrane w bardziej zgrabną całość.
Do zalet natomiast na pewno można zaliczyć piękne zdjęcia: lasu, natury i dzikich zwierząt. Przemawia też do mnie surowość całego obrazu. Kupuję ten minimalizm, chociaż czasami zabrakło mi tych kilku słów z ust Forsta. Trzeba jednak oddać Majchrzakowi, że dobitnie przedstawił swoją facjatą ból i cierpienie z którym próbował się zmierzyć po stracie kogoś bliskiego. Nie najgorzej wypadły też koleżanki Frosta: Olga Bołądź jako Nata i Maria Blandzi jako Jadzia, które były dla niego chwilowym wytchnieniem.
"Las, 4 rano" jest więc odartym z treści, chłodnym kinem rozliczeniowym mającym na celu oczyszczenie się z cierpienia po stracie dziecka. Życzę Fortowi, by udało mu się wyjść z grobu, który sam sobie wykopał i wrócił do świata żywych po tej okrutnej traumie.
Za obejrzenie filmu dziękuję: Wrocławskiej Fundacji Filmowej
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz