Reżyseria: Robert Moore
Scenariusz: Neil Simon
Zdjęcia: David M. Walsh
Muzyka: Dave Grusin
Ekscentryczny
milioner Lionel Twain zaprasza na „kolację z morderstwem” najsłynniejszych
detektywów z całego świata. Wybrani goście nietuzinkowe zaproszenie przyjmują i
przybywają pod wskazany adres. Zanim dowiedzą się od gospodarza, że czeka ich rozwikłanie
zagadki wartej miliona dolarów, przydarzy im się masa absurdalnych wypadków. Już
przed wejściem do rezydencji czeka pierwsza pułapka. Zapowiada się wieczór
pełen wrażeń.
(Niewidomy)
kamerdyner zgodnie z wytycznymi Twaina (Truman Capote) przyjmuje samą śmietankę
towarzyską: Sidneya Wanga z Chin, Miro Perrier z Belgii, Dicka Charlestona z
Nowego Jorku, Sama Diamonda z San Francisko i Jessicę Marbles z Anglii. Fani
kryminałów bez problemu odkryją jacy bohaterowie powieści kryją się pod tymi nazwiskami.
Nie
jest chyba żadną tajemnicą, że pastisz detektywistyczny stworzony przez Roberta
Moore i Neila Simona naśmiewa się z twórców kryminałów. Zarzucają im m.in. brak
wymyślenia porządnej intrygi i wciągnięcia odbiorcy w grę zmuszającą do
myślenia i dającą pole do popisu dla wyobraźni. Pozbawiają nas czytelników/a
przede wszystkim widzów najlepszej zabawy w odkrywanie zabójcy. Autorzy
„Zabitego na śmierć” kpią też z ich nawyków charakterystycznych dla miejsc, z
których pochodzą postaci detektywistyczne. Dostaje się dosłownie każdemu, a
wszystko okraszone absurdalnym humorem i sarkazmem. Sporo dobrych dialogów, ale
żeby nie było fani familiady też się nie zawiodą :P
Tę
wybuchową mieszankę kryminału i komedii przepełnioną groteską i absurdem
zawdzięczamy głównie twórcy scenariusza, Neilowi Simonowi. Błyskotliwe dialogi
i absurdalny humor to jednak z największych zalet tego obrazu, który przypomina
bardziej sztukę teatralną niż klasyczny film. Próżno w większości kwestii
szukać głębszego sensu, należy raczej podejść z przymrużeniem oka i po prostu
dobrze się bawić. A udany seans zapewni nam doborowe towarzystwo, m.in.: Maggie
Smith, Peter Falk, Truman Capote, David Niven czy bezbłędny w roli lokaja Alec
Guinness.
Polecam, nie
tylko fanom kryminałów, którzy odkryją w głównych bohaterach postaci swoich
ulubionych powieści. „Zabity na śmierć” świetnie sprawdzi się na wieczór z
odprężającym seansem. 8/10
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz